Jako że nie miałem za bardzo czasu w czwartek i w piątek do napisania czegokolwiek postanowaiłem dzisiaj podsumować wydarzenia ostatnich dni. Zacznijmy od czwartku...
Zaczeło sie klasycznie programowaniem. Poznawalśmy tablce wielowymiarowe i procedury. Ogólnie nuda jedak mgr Tengler znalazł sposób na urozmaicenie tego tematu. Przy pisaniu procedur wpadł na pomysł stworzenia pascalowego Quake'a. Procedury składały sie z poleceń: Idź, Kopaj, śpij oraz wstawaj. Pół grupy popłakało sie ze śmiechu. Reszta programowania przebiegła w podobnych nastrojach. Później w ramach odmiany okazało sie że wykłady z analizy i algebry mamy w budynku L! Cóż za radość wstąpiła w nasze serca PIERWSZE zajęcia w tych zacnych progach. Normalnie czułem dreszcze na plecach. Gdy już zmieżaliśy do sali wykładowej zorglądając sie na boki nie mogliśmy nie zauważyć że w budynku L jest dużo wiecej samic naszego gatunku niż w innych budynkach (przynajmniej łatwiej je dostrzec na tych wielkich korytarzach). I wtedy narodziła sie myśl w głowie Piotrka. Postanowił do codziennego rytułalu dodać "Wycieczkę dupoznawczą do budynku L". I znów mieliśmy polew dobre 10 minut. Do zajęci pozstało troche czasu wiec oddaliśmy sie nie wyamgajacym intelektualnie rozrywka. Rzucaliśmy sie kredą, jeździliśmy winda ogólnie radość i szaleństwo na maxa.
Na wykładach usadowiłem sie na końcu sali obok Pawła (Worms). Coś tam słuchaliśmy coś czytaliśmy ale ogólnie nie poruszył nas wykład na temat układów równań i ich rozwiązywaniu za pomocą macierzy. Za to na dalszych godzinach po zmianie sali oddaliśmy się wspominanu dzieciecych lat. Paweł przypomniał sobie o jakiej bajce z małymy latajacymi niedzwiadkami i za nic nie potrafiliśmy sobie przypomnieć tytułu. Ale za to pamietał jedna z postaci dziwnie kudłatą i wydająca dzwieki typu "Sasasasa" (zdjecia poniżej). Na wykładzie mieliśmy wprowadzenie do całek nieoznaczonych i inne takie tam. Paweł w swej radosnej twórczości wymyślił kolejne powiedzenie które miejmy nadzieje przetrwa wieki :P "Pocałkuj mnie w dupe". Reszta wykładów odbyła sie na rzucaniu czym popadnie w Grzesia rysowaniu na kartkach i (temu najbardziej oddał sie Worms) machaniu do każdej osoby która sie na nas patrzyła (głownie do dziewczyn).
Teraz pare słów o piątku. Postanowiliśmy (ja, Nasti i Świstak) jako że jeździmy razem autem od Nastiego że nie pojedziemy na kurs wyrównawczy z maty i dzieki temu mamy 5h wolnego (po 1 godzinie zajeć mielismy 4h okienka - paranoja). tak że na ATH'u znaleźliśmy sie dopiero przed godziną 13. Oczywiście 4ro godzinna przerwa odbiła sie na stanie co poniektórych studentów. Zoześmiani i uradowani życiem udaliśmy sie na ćwiczenia z maty. Na macie jak to na macie troche liczenia świrowania itp. Przy okazji dostaliśmy kolosy. Punktów nie bede podawać bo nie ładnie się chwialić (ahh ta skromność). Acha no i Mamutowi ściagneli szwy ale biedak dalej nie może wiązać glanów :P.
Dodaje obiedane fotki. W czwartek zaraz po tym jak Paweł pojawił sie w domu dostałem wiadomość ze te niedzwiadki nazywłały sie Troskliwe Misie :P oto i one:

Oraz tajemniczy futrzak robiący sasasasa

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz